Zgodnie z obietnicą sprzed tygodnia prace nad moim wilkiem posunęły się naprzód w dość dużym tempie by teraz utknąć w martwym punkcie, gdyż znów dopadła mnie sesja, która zagania do nauki. Całe szczęście jeszcze tydzień i potem oddaje się tylko mojej pasji - haftowaniu :).
Jak widać na zdjęciu mój warsztat pracy składa się z metalowego pudełka po ciastkach, do którego chowam mulinę. Mulinę wkładam do woreczków strunowych i opisuję numerem (gdy używam muliny innej niż Ariadny to piszę na woreczku także nazwę producenta). Korzystam także z "nożyczek", które mają osłonkę na ostrzach, co daje mi pewność, że podczas przewożenia mojego warsztatu nic się nie stanie . Do warsztatu zaliczyć także należy marker, którym zakreślam na wzorze zrobione krzyżyki i tamborek.
Pozdrawiam Patusan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz